Jest legendą Pogoni i w Algierii
Przy okazji 70 rocznicy urodzin Pogoni Szczecin warto przypomnieć postać Stefana Żywotko, o którym na blogu pisałem nie raz. Mało jest w piłkarskim środowisku osób, które łączą tak dalekie od siebie futbolowe światy. 98-letni szkoleniowiec jest tutaj absolutnym wyjątkiem. Oto jego historia, która w piątek ukazała się na łamach katowickiego „Sportu”.
Na jednej z głównych ulic Algieru przy Rue Didouche Mourad pytam kioskarza Abdenoura czy zna kogoś takiego, jak Stefan Żywotko? Sprzedawca, w średnim wieku od razu się ożywia i przypomina historię najbardziej utytułowanego klubu z Algierii JS Kabylie. – Żywotko budował siłę tej drużyny. Do tego wprowadzał do zespołu młodych zawodników. To była świetna jedenastka – przypomina kioskarz. W podobnym duchu wypowiada się taksówkarz Said czy dwóch starszych panów w barze sardynkowym nieopodal Place Abdel Kader.
A w Polsce? Kiedyś zapytałem kapitana „Portowców” Adama Frączczaka czy postać związanego przez lata z Pogonią trenera jest w Szczecinie znana. – Starszej generacji kibiców czy piłkarzy tak. Młodszej raczej już nie – odpowiedział. Okazuje się, że Stefan Żywotko jest bardziej znany w dalekiej Algierii, niż w Szczecinie, gdzie mieszka od 1946 roku i gdzie przepracował większość swojego trenerskiego życia.
Z Lwowa do Szczecina
Żywotko urodził się we Lwowie w styczniu 1920 roku. O niewiele ponad rok był starszy od swojego przyjaciela Kazimierza Górskiego, też lwowiaka. Żywotko kopał przed wojną piłkę w niedużym dzielnicowym klubiku z głównego miasta naszych Kresów Zniesienczance Zniesienie. Jako nastolatek trenował też w Czarnych Lwów. Być może trafiłby do ligowej drużyny, gdyby nie wybuch wojny. Z wejściem Sowietów do Lwowa jesienią 1939 roku zmieniło się wszystko. Żywotko w trakcie sowieckiej okupacji, jak wielu innych zawodników lwowskich klubów, grał w radzieckim klubie. W jego przypadku był to Piszczewik Lwów, a potem także lwowski Spartak.
Pod koniec wojny trafił do Ludowego Wojska Polskiego, a jego szlak wiódł na Pomorze. W 1946 roku osiadł w Szczecinie, gdzie mieszka do dziś. Jest jednym z pionierów rodzącego się po wojnie szczecińskiego futbolu w polskim wydaniu. Szybko trafił do Milicyjnego Klubu Sportowego Szczecin, później Gwardii, gdzie został grającym trenerem. Z gwardyjskim klubem awansował do ówczesnej ekstraklasy (I ligi). Było to w 1950 roku.
Potem z powodzeniem pracował w innych szczecińskich klubach, takich jak Stal Stocznia, Arkonia i Pogoń. Wszędzie z sukcesami. W 1961 roku awansuje do ekstraklasy z Arkonią, pięć lat później powtarza ten wynik z Pogonią, gdzie pracuje non-stop od 1965 do końca 1969 roku. Potem jeszcze do ligowej elity wprowadzi inny klub z Pomorza, a chodzi o Arkę Gdynia (1976 rok).
Słynie z tego, że śmiało stawia na młodych i odkrywa kolejne piłkarskie perły, jak Zenona Kasztelana, Czesława Boguszewicza czy Janusza Kupcewicza. Pracując w Gdyni zwraca uwagę na Zbigniewa Bońka z Zawiszy Bydgoszcz, ale Arkę uprzedza wtedy Widzew.
Stawiał na młodych
Inny z legendarnych szczecińskich trenerów Florian Krygier, od którego imienia nosi nazwę stadion Pogoni, a który uczył się na kursach trenerskich prowadzonych w Szczecinie przez Stefana Żywotkę, w swojej książce , „55 lat piłki nożnej w Pogoni Szczecin 1948-2003”, zwrócił uwagę na to, że w latach 1965-68, a więc przypadających na okres pracy trenera Żywotki w Pogoni, w drużynie połowa graczy była wychowankami. Ani wcześniej, ani potem, nie grało już w pierwszym zespole więcej zawodników będących wychowankami Pogoni.
- Ze swoim krajanem, ze Zbigniewem Ryziewiczem, szukaliśmy co zdolniejszy graczy, a kiedy można było, to pięciu, sześciu z nich ćwiczyło potem z pierwszym zespołem. W ten sposób przygotowywało się zawodników do grania w pierwszym zespole. To jest właśnie warsztat trenerski. Taką politykę prowadziłem też później w prowadzonych przez siebie zespołach. 30-latek ma już swoje nawyki i przyzwyczajenia, od których ciężko mu odejść, z młodymi jest inaczej. Kadra Pogoni została odmłodzona i przyniosło to rezultaty – wyłuszcza swoje credo sędziwy trener.
Miał wyjechać z Górskim
W uznaniu zasług szkoleniowych, ówczesne sportowe władze zgodziły się na to, że przed sześćdziesiątką będzie mógł wyjechać za granicę. Żywotko miał razem z Kazimierzem Górskim pojechać do Kuwejtu, jak mi opowiada, wszystko było już zorganizowane, zgoda na wyjazd i wydanie paszportów przez komunistyczne władze zaakceptowane. Wszystko zmieniła jednak Olimpiada w Montrealu. Prowadzony przez Górskiego zespół zdobył tam „tylko” srebrny medal. Władze odroczyły więc zagraniczny wyjazd. – Kaziu miał już paszport i szybko trafił do Grecji. Ja nie dość, że po awansie z Arką musiałem zrezygnować z pracy, to nie mogłem jej potem nigdzie podjąć będąc na liście oczekujących na zagraniczny wyjazd – tłumaczy Żywotko.
Taka okazja nadarzyła się w końcu w grudniu 1977 roku. Były trener zespołów z Pomorza otrzymał ofertę wyjazdu do socjalistycznej wtedy Algierii, gdzie masowo zatrudniano szkoleniowców z bloku wschodniego. Lwowiak trafił do klubu z miejscowości Tizi Wuzu, 120 km od stolicy Algieru. Z drużyną JS Kabylie (wtedy JE Tizi-Ouzou) miał pracować dwa lata, a został tam… czternaście!
Madjer docenia polskiego trenera
Okres pracy z klubem z dumnego górskiego regionu Kabylia, to niekończące się pasmo sukcesów polskiego trenera. Siedem tytułów mistrza kraju, dwa klubowe Puchary Afryki, Superpuchar Afryki, a do tego zdobycie Pucharu Algierii. Żaden z polskich trenerów pracujących za granicą nie może się poszczycić takimi osiągnięciami. Doceniają to w Algierii nawet najwięksi.
- Nie miałem możliwości spotkania go osobiście, bo już jako młody chłopak wyjechałem grać do Francji, ale oczywiście słyszałem o nim, słyszałem o jego dokonaniach dla JS Kabylie. Dla całej piłkarskiej piłki zrobił wiele i zostawił swój ślad w naszym kraju – ocenia słynny Rabah Madjer, jeden z najlepszych piłkarzy w historii afrykańskiej i algierskiej piłki, a obecnie selekcjoner „Lisów Pustyni” czyli reprezentacji Algierii.
Chcieli żeby wrócił do Algierii
W sobotę trener Stefan Żywotko ma też być doceniony przez władze polskiej piłki oraz Pogoń, gdzie przez lata z powodzeniem pracował. Mimo 98 lat wciąż jest w dobrej formie. Jeszcze nie tak dawno Algierczycy ciągnęli go do siebie, żeby wrócił tam do pracy!
Maj 3rd, 2018 at 23:37
Świetny tekst!
Niestety, to prawda, że trenera Stefana bardziej znają w Afryce, niż w jego ojczystym kraju, a szczególnie w Szczecinie. Dobrze jednak, że zostanie jakoś “doceniony” i może niektórzy kibice zainteresują się jego dokonaniami.
A panu Stefanowi dwustu lat życzę!
Maj 4th, 2018 at 13:39
dzięki Kartagińczyk!
Maj 5th, 2018 at 16:53
Fatalne wieści napłynęły do nas z Republiki Południowej Afryki. Nie żyje Luyanda Ntshangase.
Piłkarz Maritzburg United walczył o życie od 1 marca, kiedy to w trakcie jednego z meczów trafił w niego piorun. 21-latek pozostawał od tamtego czasu w śpiączce. W piątek klub z RPA potwierdził niestety, że młody napastnik zmarł w szpitalu
Maj 5th, 2018 at 16:56
A w Afrykańskiej LM:
Al-Ahly – Esperance 0:0
Township Rollers – KCCA 1:0
Mazembe – ES Setif 4:1
MC Algier – Difaa El Jadidi 1:1
Styczeń 19th, 2019 at 11:55
[...] pracy Żywotki w JSK, to niekończące się pasmo sukcesów krajowych i zagranicznych. Trener z Kresów miał być w Tizi Ouzou dwa lata, a wytrzymał tam aż 14! Może byłby tam jeszcze dłużej, ale na początku lat 90. w Algierii wybuchła krwawa wojna [...]
Luty 10th, 2022 at 19:52
[...] Pod koniec 1977 wylądował w Algierii w klubie o nazwie JE Tizi-Ouzou (teraz JS Kabylie). Miał tam zostać dwa, trzy lata a został prawie… 14! Praca w klubie Kabylów, mieszkańców górskich miast, miasteczek i wiosek, rdzennych mieszkańców Afryki Północnej, to niekończące się pasmo sukcesów. 7 tytułów mistrza kraju (z 14, które są w gablocie JSK), do tego Puchar Algierii, a przede wszystkim dwa klubowe mistrzostwa Czarnego Lądu, w 1981 i 1990 roku. Przy tym wszystkim jeszcze nieoficjalnie Superpuchar Afryki w 1982 roku. W Algierii ma status legendy. Nawet teraz na dźwięk nazwiska “Zivotko”, bo tak wymawia się i pisze tam jego nazwisko, kibicom piłkarskim uśmiechają się twarze. I to niekoniecznie tylko fanom JS Kabylie. ZOBACZ TEKST JEST LEGENDĄ POGONI I W ALGIERII [...]