2008 ROK – PUCHAR NARODÓW W GHANIE
2008 ROK – PUCHAR NARODÓW W GHANIE
Magazyn Sportowy Tempo, 18 stycznia 2008
Do pięciu razy sztuka
W niedzielę w Ghanie rozpoczyna się XXVI Puchar Narodów Afryki. To
największa, najbardziej prestiżowa i wzbudzająca największe emocje
sportowa impreza na Czarnym Lądzie. To też jeden z najważniejszych
turniejów w całej karierze dla trenera Henryka Kasperczaka.
Doświadczony szkoleniowiec i jego piłkarze świetnie zdają sobie sprawę
przed jaką szansą stoją w Ghanie. – Henri Kasperczak to świetny
szkoleniowiec o uznanej na świecie reputacji. Prowadzil już kilka
reprezentacji i z każdą z nich odnosił sukcesy. Mam nadzieje, ze
podobnie będzie z nami, bo dla nasze generacji, to ostatnia szansa, żeby
cos wygrać — podkreśla 30-letni Papa Bouba Dioup, gwiazda senegalskiej
reprezentacji z angielskiego Portsmouth FC.
Jeśli Henri sięgnąłby po Puchar Narodów Afryki byłoby to piękne
ukoronowanie jego wielu lat pracy na Czarnym Lądzie
Słonie były pierwsze
Jak trener Kasperczak trafił do Afryki? Jest lato 1993 roku. Henri
Kasperczak to już uznany i ceniony szkoleniowiec we Francji. Z FC Metz
zdobył Puchar Francji, z Montpellier awansował do ćwierćfinału Pucharu
Zdobywców Pucharów, a jedenastki z St. Etienne i Strasbourga wprowadził
do pierwsze ligi. Za sensacyjny awans do finału Puchar Francji z mającym
olbrzymie problemy organizacyjno-finansowe Racingiem Paris został też
wyróżniony przez prestiżowy magazyn “France Football” trenerem roku nad
Sekwaną (1990).
Nic dziwnego, że sypią się kolejne oferty pracy z takich klubów, jak
Lille, Olympique Marsille, Girondins Bordeaux czy Olympique Lyon.
Kasperczak zwleka jednak z podjęciem pracy i… zostaje na lodzie.
– Byłem na bezrobociu, ale nie na długo. Skontaktował się ze mną
prezydent piłkarskiej federacji Wybrzeża Kości Słoniowej i szybko
zdecydowałem się na pracę w Afryce. Czy wcześniej miałem jakiś kontakt
z futbolem na Czarnym Lądzie? Nie. Ale to nie stanowiło dla mnie żadnego
problemu — opowiada trener Kasperczak.
Pierwsze wrażenia z pobytu w Afryce są bardzo sympatyczne. — Miłe i
ciepłe przyjęcie. Wszyscy starali się, żebym czuł się tam bardzo
dobrze, a najważniejsze było oczywiście, jak najlepsze przygotowanie zespołu do
Pucharu Narodów Afryki — mówi polski szkoleniowice.
W tym czasie jedenastka “Słoni” z Wybrzeża Kości Słoniowej była
mistrzem Czarnego Lądu. Nic więc dziwnego, że poprzeczka przed Henrim na kolejnym
Pucharze Narodów Afryki została powieszona bardzo wysoko.
Czerwona kartka dla Kasperczaka
Turniej w Tunezji w styczniu i lutym 1994 roku zaczyna się dla ekipy
“Słoni” bardzo dobrze. Joel Tiehi, jeden z najlepszych napastników w
histori futbolu WKS i spółka, gromią kolejnych rywali. W ćwierćfinale
po bardzo dobrzej grze pokonują “The Black Stars” z Ghany 2:1. Kasperczak
świetnie przygotował zespół do turnieju. Jego “Słonie” grają
skutecznie i widowiskowo. Wydaje się, że po raz drugi z rzędu sięgną po Puchar
Narodów Afryki. W półfinale rywalem Wybrzeża Kości Słoniowej jest Nigeria. Zespół,
który pół roku później jest rewelacją mistrzostw świata na stadionach w USA.
“Słonie” dyktują warunki gry. Prowadzą i pewnie zmierzają do finału.
Niestety, na ich drodze staje sędzia.
Zresztą w trakcie meczów o Puchar Narodów Afryki arbitrzy często mylą
się na korzyść jednego z zespołów…
Trener Kasperczak jeszcze dziś, po wielu latach, denerwuje się na
wspomnienie nieszczęsnego półfinału z Nigeryjczykami i na to co
wyprawiał arbiter tamtego spotkania Mohamed Ali Bujsaim ze Zjednoczonych
Emiratów Arabskich.
– To co robił sędzia w tym meczu to było coś nie wiarygodnego!
Przymykał oczy na brutalne faule Nigeryjczyków. Po ich bezpardonowych
wejściach dwóch moich najlepszych napastników: Joel Tiehi oraz Abdoulaye
Traore musiało opuścić boisko z kontuzjami. Sędzia mnie tak
sprowokował, że w końcu wyrzucił mnie z ławki rezerwowych. Naprawdę bardzo się
wtedy zdenerwowałem. Osłabieni daliśmy sobie strzelić dwa gole, a potem
przegraliśmy w karnych — opowiada.
Na osłodę ekipie Wybrzeża Kości Słoniowej pozostało to, że zespół
uznano za drużynę grającą najciekawszy futbol, a trenera Kasperczaka wybrano
najlepszym szkoleniowcem. W kraju Zachodniej Afryki jeszcze do dziś świetnie pamiętają
Kasperczaka. Przekonałem się o tym dwa lata temu w Egipcie, kiedy podczas Pucharu
Narodów Afryki, miałem możliwość rozmowy z piłkarzami i działaczami
WKS.
- Czy pamiętam Kasperczaka? Oczywiście! Mimo, że było to wiele lat temu,
to wciąż cieszy się dużym respektem w moim kraju. To świetny trener.
Ale przyznam, że nie wiedziałem, że pochodzi z Polski — mówił mi Kolo
Toure, gwiazda “Słoni” i jeden z najlepszych obrońców Premier League z
Arsenalu.
– Cenimy go za to co osiagnął i za to co zrobił dla piłki w naszym
kraju. Wykonał bardzo dobrą pracę. Kiedy Kasperczak prowadził naszą
reprezentację, to była to jedna z najlepszych drużyn w historii naszej
piłki — podkreślał Diabate Sory. Sekretarz generalny piłkarskiej
federacji WKS, a obecnie jej wiceprezydent zaraz po tamtej rozmowie
poprosił o telefon do trenera Kasperczaka. Kto wie, może jeszcze kiedyś
Henri trafi na trenerski stołek jedenastki “Słoni”?
Przegrany finał z RPA
Po Pucharze Narodów Afryki na stadionach w Tunezji najlepiej zapamiętali
Kasperczaka gospodarze. Za wszelką cenę chcieli go ściągnąć do siebie
i w końcu dopięli swego. W 1994 roku podpisuje czteroletni kontrakt z
Tunezyjczykami. Jest nie tylko selekcjonerem, ale również dyrektorem
technicznym federacji, a potem odpowiada też za zespół olimpijski.
Praca w Tunezji to pasmo sukcesów. Dwukrotny awans do PNA, wyjazd na
Olimpiadę do Atlanty i wreszcie awans do mistrzostw świata we Francji.
Henri pomógł też w zbudowaniu struktur zawodowego futbolu w kraju
północnej Afryki. Teraz liga tunezyjska należy do najlepszych na Czarnym
Lądzie.
W 1996 roku trener Kasperczak ma szansę na osiągnięcie tego, co nie
udało mu się dwa lata wcześniej z jedenastką Wybrzeża Kości
Słoniowej. Jego “Orły Kartaginy”, bo tak w Afryce nazywa się reprezentację Tunezji,
historycznego turnieju w Republice Południowej Afryki nie zaczynają w
imponującym stylu. W grupie męczą się z Mozambikiem i przegrywają z
Ghaną. W ćwierćfinale dopiero na karne eliminują Gabon, ale dzięki
efektownej wygranej 4:2 z Zambią w półfinale awansują do wielkiego
finału.
W walce o złoto ich rywalem jest gospodarz turnieju. Dla obu jedenastek
to jedno z najważniejszych spotkań w historii. W RPA dopiero co upadł
apartheid. Czarna większość wreszcie może się cieszyć ze swobód
obywatelskich. I dla jednych i dla drugich finałowy mecz, to szansa na
pierwszy triumf w Pucharze Narodów Afryki.
W finale na stadionie w Johannesburgu w obecności 80 tys. kibiców przez
długi czas jest bezbramkowy remis. W drugiej części dwa gole zdobywa
jednak Mark Williams i to “Bafana Bafana” mają swój wielki dzień.
– Nie zaczęliśmy źle. Niestety to nie nam udało się zdobyć gola.
Zabrakło trochę szczęścia, może też zagraliśmy trochę słabiej niż
we wcześniejszych spotkaniach — wspomina Kaperczak.
Po powrocie do kraju nikt jednak nie rozpaczał. Przeciwnie,
reprezentacja Tunezji i jej trener zostali podjęci z wszystkimi
honorami. W Tunisie witały ich tłumy.
– To było coś niesamowitego! Otwartym autobusem przejechaliśmy przez
całe miasto. Wiwatom i gratulacją nie było końca. Było tak jak w
Warszawie w 1974 roku kiedy po powrocie z mistrzostw świata w RFN też
witały nas takie tłumy — opowiada Henri.
Pracę z “Orłami Kartaginy” Kasperczak skończył w 1998 roku. Najpierw
był kolejny turniej o Puchar Narodów Afryki i porażka w ćwierćfinale na
karne z gospodarzami Burkina Faso, a potem nie udane MŚ we Francji.
Afryka nie zapominała jednak o Henrim. Najpierw był niezbyt udany epizod
w pracy z reprezentacją Maroka, aż wreszcie przed kolejnymi
mistrzostwami Czarnego Lądu z naszym trenerem skontaktowali się
przedstawiciele federacji z Mali.
Kawałek ziemi w Bamako
XXIII Puchar Narodów Afryki w 2002 roku rozegrany został właśnie w Mali.
To jedno z najbiedniejszych krajów Czarnego Lądu. Gospodarzom bardzo
jednak zależało ma dobrym wyniku. Piłkarskie mistrzostwa Afryki mają
bowiem nie tylko wymiar sportowy. Od sukcesu narodowej drużyny często
zależy to, jak ułoży się sytuacja polityczna w danym kraju.
Podczas wewnętrznych rozruchów w Wybrzeżu Kości Słoniowej tylko
piłkarskie mecze “Słoni” uspokajały sytuację. Nie inaczej jest w innych
krajach. Kiedy cztery lata temu Gwinea awansowała do ćwierćfinału PNA
prezydent od razu ogłosił kilka dni wolnego. Sukces futbolistów
świętował cały kraj.
Cieszyć chcieli się też Malijczycy. Nic więc dziwnego, że zatrudnili
takiego specjalistę od sukcesów, jak Henri Kasperczak. — Byłem akurat
wolny, więc postanowiłem im pomóc przygotować zespół do turnieju.
Okazało się, że mamy dobry i obiecujący zespół — podkreśla.
Kasperczak dał szansę gry w swoim zespole kilku młodym zawodnikom.
Szybko okazało się, że były to strzały w dziesiątkę. Mahamadou Diarra
czy Seydou Keita to teraz przecież czołowi zawodnicy takich klubów jak
Real Madryt czy FC Sevilla.
Jedenastka “Orłów” z Mali zajęła drugie miejsce w swojej grupie, a po
wygranej 2:0 z RPA w ćwierćfinale awansowała do najlepszej czwórki
turnieju. To była prawdziwa sensacja, bo na ekipę gospodarzy mało kto
wtedy liczył.
– Trener Kasperczak zmienił oblicze naszej reprezentacji. Wprowadził
wiele elementów, które do tej pory są widoczne w naszej grze: lepsza
organizacja, gra piłką. Teraz pracujemy tak samo i efekty widać na
boisku: liczymy się w Afryce. Kasperczakowi zawdzięczamy bardzo dużo.
Zrobił u nas świetną robotę. To bardzo dobry trener. Jego praca z
reprezentacją stanowiła przełom w naszej piłce. Dzięki temu liczymy
się na naszym kontynencie — podkreśla Mahamadou Sidibe, bramkarz
reprezentacji Mali.
Gospodarze czwarte miejsce w turnieju uznali za ogromny sukces, a trener
Kasperczak za swoje dokonanie uhonorowany został niecodziennym
prezentem. Przyznano mu… kawałek ziemi do uprawy w stolicy kraju Bamako!
– Dostałem ten kawałek ziemi, ale nie wiedziałem co z nim zrobić.
Przecież nie będę tam ziemi uprawiał. Powiedziałem chłopakom: “Jak
chcecie, to weźcie tę ziemię ode mnie”. Zdaje się, że teraz zajmuje
się tym kawałkiem Djibril Sidibe — mówi z uśmiechem trener Kasperczak.
Śniadanie z prezydentem
Doświadczony szkoleniowiec nigdy nie miał problemów, żeby ułożyć
sobie pracę w mającej swoją specyfikę Afryce. Dogadywał się i z szmanami i z
ministrami i z… prezydentami.
– Kiedy pracowalem w Mali często jadłem śnadanko z prezydentem kraju
(chodzi o Alpha Oumara Konare – red.). Zawsze staram się dobrze ułożyć
sobie stosunki z ludźmi — podkreśla.
Dobre kontakty z politykami są w Afryce dla trenerów konieczne, bo na
Czarnym Lądzie, to nie szefowie federacji rządzą tym co dzieje się w
futbolu, a wszechwładni ministrowie sportu. Jest tak dlatego, że
pieniądze na zatrudnainie zagranicznych szkoleniowców wykłada nie
federacja, a rząd. Na kontrakcie, który w czerwcu 2006 roku Henryk
Kasperczak podpisał z Senegalem, widniały podpisy premiera tego kraju
Macky Salla oraz ministra sportu Daoudy Faye.
Trener Kasperczak potrafi się porozumieć nawet z szmanami. — Szanuję
ich tradycję. Sam nie biorę udziału w ich praktykach, ale jeśli coś ma
zmotywować piłkarza do jeszcze lepszej gry, to nie widzę w tym nic
złego. Szaman każe na przykład popiołem natrzeć piłkarzowi kostki czy
kolana, żeby uniknąć kontuzji. Jeśli ma to komuś pomóc, to jego sprawa
— mówi trener Kasperczak.
O złoto z Senegalem
W rozpoczynającym się w niedzielę XXVI PNA polski trener staje przed
kolejnym wyzwaniem: zdobycia z reprezentacją “Lwów Terangi” upragnionego
pucharu. Senegalczykom jeszcze nigdy to się nie udało. Wszyscy mają
nadzieję, że dokona tego wreszcie polski szkoleniowiec.
O wygraną nie będzie jednak łatwo, bo z turnieju na turniej Puchar
Narodów Afryki przybywa dobrych zawodników i zespołów. Trener Kasperczak
świetnie zdaje sobie z tego sprawę.
– Poziom futbolu wyrównuje się wszędzie. W Afryce również. Na
tegorocznych mistrzostwach cholera nie ma słabych zespołów. Już widzę,
jak strasznie zacięte będą tam wszystkie pojedynki. Będzie się liczyła
każda bramka. Zagra tam najlepszych szesnaście zespołów. W gronie
faworytów na pewno są Nigeryjczycy, Kamerun, Wybrzeże Kości Słoniowej,
gospodarze czy my. Ale niczego nie można przesądzać. Jedno jest pewne,
emocji podczas turnieju w Ghanie na pewno nie zabraknie — mówił nam tuż
przed wyjazdem na Czarny Ląd trener Kasperczak.
Jego “Lwy z Terangi” do walki o mistrzostwo przystępują 23 stycznia
meczem z Tunezją. Kolejnymi rywalami w grupie D są Angola i RPA. Potem
ćwierćfinały, półfinał i wielki mecz o złoto. Trenerowi Kasperczakowi
wypada życzyć, żeby po wicemistrzostwie z Tunezyjczykami, brązie z
Wybrzeżem Kości Słoniowej i czwartym miejsu z “Orłami” z Mali wreszcie
sięgnął po upragnione mistrzostwo!
Michał Zichlarz
Sukcesy Kasperczaka w Afryce
Polski szkoleniowiec może się poszczycić sporymi sukcesami na Czarnym
Lądzie. Oto one:
1994 r. – 3. miejsce w Pucharze Narodów Afryki z Wybrzeżem Kości Słoniowej
1996 r. – 2. miejsce w PNA z Tunezją (porażka w finale 0:2 z RPA)
1998 r. – awans i występ z reprezentacją Tunezji w mistrzostwach świata
we Francji i w PNA
2002 r. – 4. miejsce w PNA z Mali
2007 r. – awans z reprezentacją Senegalu do XXVI PNA