Rozmowa z Krzysztofem Zięcikiem o tragedii w Gwineii
Wracam jeszcze do futbolowej tragedii, która miała miejsce na początku grudnia w miejscowości Nzerekore. To drugie co do wielkości miasto w Gwinei po stoli Konakry. W trakcie spotkania zginęło aż 56 osób. To była jedna z największych futbolowych tragedii na Czarnym Lądzie. Rozmawiam o tym z Krzysztofem Zięikiem, który pracował z “Syli Nationale” jako drugi trener narodowego zespołu w latach 2006-08. Rozmowa ukazała się w aplikacji dzienniksport.pds.edicom.pl
Słyszał pan o tragedii w Nzerekore w Gwinei, gdzie przecież przez jakiś czas pan pracował, będąc w sztabie trenerskim Roberta Nouzareta. Jak pan to skomentuje?
- Słyszałem, widziałem obrazy wideo z tego co się tam wydarzyło. To jest futbol afrykański w tych państwach powiedziałbym biedniejszych. W krajach anglojęzycznych, które są bogatsze, to trochę inaczej to funkcjonuje. Sam pan był w Ghanie, więc wie pan jako to choćby tam wygląda. W tych biedniejszych krajach nie ma takiej dobrej stadionowej infrastruktury i było to widać na przykładzie tego meczu w Gwinei, gdzie tyle osób zginęło. Nie ma sektorów, nie ma nic, a to są ludzie, którzy do futbolu podchodzą w ten sposób, że jak coś się nie podoba, to od razu dochodzi do zamieszek.
Miał pan takie doświadczenia pracując w Gwinei w latach 2006-2008 z pierwszą czy młodzieżową reprezentacją?
- Tak. To się odczuwało grając mecze w Gwinei. Mieliśmy szczęście, że była wtedy mocna reprezentacja i u siebie nie przegrywaliśmy. Pamiętam, że w eliminacjach zremisowaliśmy jeden z meczów u siebie w Konakry 2:2 [chodzi o spotkanie z Gambią rozegrane 3 czerwca 2007 roku – przyp. red.]. Wracając potem ze stadionu, to nasz autobus został obrzucany kamieniami. To było przy remisie.
To nie było jeden raz, prawda?
- Taka inna sytuacja. Jeden z treningów miał się odbyć na pustym stadionie bez kibiców. Nagle się okazało, że na trybunach było 10 tysięcy ludzie. Nie wiem, jak oni przeskoczyli mury, ale weszli na obiekt. To było coś takiego, jak teraz tam gdzie doszło do tragedii w Nzerekore. W pewnym momencie trener Nouzaret powiedział, że mieliśmy trenować bez publiczności, miał być trening zamknięty, a tu tyle ludzi, „pakujemy się i jedziemy” stwierdził. Wtedy jeden z liderów reprezentacji Pascal Feindouno mówi do Nouzareta: „trenerze, jak my tak odjedziemy, to oni nas zabiją”. Tak powiedział! W takiej sytuacji co było zrobić, poprowadziliśmy trening przed publicznością. Ale co się stało… Po zakończeniu ci ludzie wbiegli na murawę. Miałem wtedy stracha. Zobaczyłem, że zawodnicy biegną do autobusu, który stał na bieżni, a nie widziałem, co dzieje się z tyłu. A tam chmara ludzi nas dopadła, nic szkodliwego nie chcieli jednak zrobić. Chcieli jakieś spodenki, koszulkę. Nic mi nie zrobili, ale nie wiadomo jakby się to mogło skończyć. Zawodnicy byli już wtedy w autobusie i odjeżdżali. Te państwa w Afryce, to jak się wygra mecz – mówię to na podstawie reprezentacji – to ze stadionu do hotelu potrafiliśmy jechać 45 minut. Jechaliśmy przez całą stolicę, jedyny autobus w mieście, a wszyscy stali na ulicy i wszędzie bili nam brawo. Na całej drodze wszyscy bili brawo! Natomiast po remisie obrzucano nas kamieniami. Nie wiem co by się stało, gdybyśmy tak u siebie przegrali. Na szczęście za mojej kadencji jak tam byłem, to nie przegraliśmy żadnego meczu jako gospodarze. Mieliśmy wtedy mocny zespół, zawodnicy grali w dobrych klubach we Francji, w Turcji, w Niemczech, na Wyspach. Można było osiągać dobre rezultaty. Teraz zresztą ta reprezentacja też jest niezła.
Tyle, że w grupie eliminacji Pucharu Narodów Afryki nie awansowali do finałowej 24, przegrywając w grupie DR Konga i Tanzanią.
- Tam jak zwykle jest problem z organizacją.
Gwinea mecze u siebie w eliminacjach rozgrywała w Wybrzeżu Kości Słoniowej, dwa mecze w Abidżanie, a jeden w Jamusukro.
- Nawet nie wiedziałem, że tak jest. Na to też wszystko składa się jeszcze to, że w wielu krajach jest niestabilna sytuacja polityczna. Może też o to bardziej chodzi, niż o infrastrukturę stadionową, bo ta w tych biedniejszych krajach jest podobna. Na stadion przychodzi tyle ludzi ile tam wejdzie. Jak byłem w Gwinei, to było to szczęście, że była polityczna stabilizacja. Był prezydent, państwo funkcjonowało. Jak jechaliśmy na stadion, to była porządna obstawa wojskowa, nikt nie mógł nam nic zrobić. W tej chwili, jeżeli cały czas są jakieś utarczki, starcia, to nie wiadomo kto co chce zrobić. Ten który rządzi powie, że nie obstawiajcie meczu, to nie ma ochrony i obrony. My mieliśmy wtedy szczęście, że przy naszym autobusie zawsze było wiele wojska. Ci którzy podchodzili do autobusu, do piłkarzy, to byli tak traktowani, że musieli odejść.
Pobyt w Gwinei, to musiał być dla pana kawał życiowej przygody. Tak było?
- Zdecydowanie. Bardzo mi się tam podobało, chciałem tam wrócić. Były potem oferty powrotu do Afryki, ale już nie do reprezentacji, ale do klubów, bodajże z Mali i Wybrzeża Kości Słoniowej. To były konkretne propozycje, chodziło o kluby, którym się akurat nie wiodło. W przeciągu pół roku miałem dwie takie oferty. Klub to jednak nie reprezentacja. W takim wypadku trzeba tam pojechać i być już na miejscu cały czas, a nie chciałem się tak całkowicie przestawiać. To jest tak, że jak już się tam wejdzie, to zawsze się coś potem znajdzie w innym państwie tym bardziej, jak ma się dobrego agenta, a ja mam tam paru dobrych znajomych, którzy zawsze coś znajdują. W takiej sytuacji trzeba się już jednak całkowicie przestawić na takie afrykańskie życie, mieszkać tam na stałe. Ja wtedy nie chciałem się tak przestawiać. Było minęło.
Co w tej chwili słychać u trenera Krzysztofa Zięcika?
- Dalej pracuję w klubie Entente Feignies Aulnoye, to czwarty poziom rozgrywkowy we Francji, liga National 2. W lidze jesteśmy na 7 miejscu, awansowaliśmy też do 1/32 Pucharu Francji i szykujemy się do meczu z samym Olympique Lyon. Ten mecz zagramy tuż przed świętami. Jesteśmy na etapie szukania stadionu, gdzie zagramy z czołowym francuskim klubem.
KRZYSZTOF ZIĘCIK
Data urodzenia: 2 lipca 1960 rok
Miejsce urodzenia: Szczecin
Pozycja: pomocnik
Kluby: Pogoń Szczecin, Stilon Gorzów, Stoczniowiec Barlinek, Stal Stocznia Szczecin, GKS Jastrzębie, ESV Vouziers, CAFC Peronne, JA Armentieres
Kariera trenerska: Peronne, Armentieres, Gwinea (asystent), Gwinea – młodzieżowa reprezentacja, US Creteil, IC de Croix, Entente Feignies Aulnoye.
25 meczy w ekstraklasie w barwach GKS Jastrzębie w sezonie 1988/89, z którym wywalczył wcześniej promocje do najwyższej klasy rozgrywkowej. Skończył znakomitą francuską Szkołę Trenerską w Clairefontaine. Nad Sekwaną mieszka od kilkudziesięciu lat.