Pierwszy zagrał w Afryce. Historia Roberta Gaszyńskiego
Oto niezwykła historia pierwszego polskiego piłkarza, który zagrał na Czarnym Lądzie. Z Robertem Gaszyńskim, obecnym prezesem Wisły Kraków, spotkałem się w siedzibie klubu już jakiś czas temu. – Nie miałem pojęcia, że gdzieś tam moje nazwisko zapisało się w historii polskiej piłki – mówi. Dzięki niemu też na boiskach ekstraklasy pojawił się pierwszy zawodnik z Afryki. Przypomnę, że jak dotychczas na boiskach Czarnego Lądu zagrało tylko trzech futbolistów znad Wisły, zupełnie inna sytuacja jest jeśli chodzi o szkoleniowców, ale to już inna historia.
Na boiskach ekstraklasy obecny prezes „Białej Gwiazdy” rozegrał 42 ligowe spotkania. Bramkarzem Wisły był przez 10 lat, ale tylko jeden sezon był numerem 1. Pod koniec października 1989 roku rozegrał swój ostatni ligowy mecz. – Graliśmy na wyjeździe z Motorem Lublin. Przegraliśmy 0:2, a mnie pod koniec spotkania udało się obronić karnego. To było moje profesjonalne pożegnanie z piłką – opowiada.
Praca w RPA
W tym czasie pakował już walizki i sposobił się do niecodziennego wyjazdu do Republiki Południowej Afryki. – Jak to się stało, że tam trafiłem? W Krakowie skończyłem Akademię Górniczo-Hutniczą. Jestem magistrem inżynierem o specjalności organizator przemysłu. Do RPA leciałem do pracy. Jedna z dużych firm szukała akurat inżynierów organizatorów przemysłu o takim profilu, jakie mam wykształcenie. Była rozmowa rekrutacyjna w Polsce, przeszedłem ją i tak dostałem pracę w Południowej Afryce. Co to była za firma? Zajmowała się poszukiwaniem minerałów czy złóż węgla. Trzeba było określić skalę, jak duże jest to przedsięwzięcie. Pracowaliśmy na zlecenie firm wydobywczych. Z piłką nie miało to nic wspólnego – mówi Robert Gaszyński.
Co wiedział o RPA przed wylotem? – Sporo, bo od 1982 roku mieszkał tam mój brat. Natomiast po przylocie, a leciałem tam z żoną i synem, bardzo pozytywne zaskoczenie. Fantastycznie rozbudowana infrastruktura w stosunku do tego, co było wtedy w Polsce. Fantastycznie rozbudowana sieć dróg czy infrastruktura sportowa i edukacyjna. Do tego piękne parki krajobrazowe oraz piękna przyroda. Na miejscu przekonałem się też, że duży nacisk kładzie się na sport – podkreśla.
Rodzina państwa Gaszyńskich zamieszkała w jednej z dzielnic Johannesburga – Eden Valley.
Niedługo po przylocie, jeszcze pod koniec 1989 roku, Gaszyński z powrotem trafił do ligowego zespołu. – Przedstawiciel firmy, w której pracowałem pochwalił się, że mają nowego pracownika, który ma przeszłość zawodniczą w polskiej piłce. Usłyszał to trener Wits University. Zaprosił mnie na trening, a następnego dnia zapytali czy nie chciałbym dla nich grać – opowiada.
Szukanie węgla i minerałów
Szkoleniowcem południowoafrykańskiego klubu był Anglik John Lathan, który w latach 70. strzelał bramki dla Sunderlandu.
Wits University, to klub z Johannesburga, mocno powiązany z tamtejszą uczelnią wyższą. Wywodzą się stamtąd znani piłkarze, jak były golkiper reprezentacji Anglii i Manchesteru United Gary Bailey czy obrońca reprezentacji Szkocji Richard Gough.
- Gra toczyła się tam innym systemem niż w Polsce. Inna była też pogoda. Trafiłem akurat na południowoafrykańskie lato. Graliśmy w lidze, w pucharach oraz wiele spotkań towarzyskich. Bardziej była to pasja niż zawód. Wszyscy z nas pracowali czy uczyli się. Trenowaliśmy zresztą dwa razy w tygodniu, no i do tego dochodził mecz. Mój debiut? Nie pamiętam daty czy przeciwnika. Był to koniec 1989 roku, graliśmy u siebie i chyba wygraliśmy 2:0. Na pewno nie była to żadna z drużyn z czołówki, jak Orlando Pirates, Kaizer Chiefs czy Mamelodi Sundowns – mówi Robert Gaszyński.
Strona 90minut.pl podaje, że obecny prezes Wisły rozegrał na południowoafrykańskich boiskach 18 ligowych spotkań.
- Nie wiem czy tak było, bo nie prowadziłem tam statystyk. Moim priorytetem była przecież praca zawodowa. Zdarzało się tak, że mecze kolidowały z tym czym się zajmowałem. Praca inżynierska polegała na tym, że często wyjeżdżaliśmy w teren określić zasoby węgla kamiennego. Wydobycie węgla w RPA odbywa się metodą odkrywkową. To zupełnie co innego niż to co jest w Polsce. Były olbrzymie połacie terenu. Przy pomocy specjalistycznych urządzeń dokonywaliśmy pomiarów czy zasoby są odpowiednie, żeby akurat w tym miejscu budować kopalnię.
Taki wyjazd trwał ileś dni. Od świtu do późna w nocy chodziło się i korzystało się z lokalnych zasobów ludzkich, które były do dyspozycji. Była taka historia, że do najbliższego hotelu mieliśmy 100 km od miejsca, gdzie prowadziliśmy badania. Trzeba było jechać bezdrożami. Dzień zaczynał się o 3 rano, a wracaliśmy o 1 w nocy i tak przez siedem do dziesięciu dni. Potem trzeba było załadować dane i przygotować mapy. I tak od zlecenia do zlecenia. O jakimś regularnym graniu nie było mowy – opowiada Gaszyński.
W szatni nie było podziałów
RPA pod koniec lat 80. i na początku 90. znajdowało się na zakręcie swojej historii. Z więzienia wychodził właśnie Nelson Mandela, a rządzącą krajem od 1948 roku Partia Narodowa zaczynała rozmowy z czarnymi na temat podzielenia się władzą.
- Wits był specyficznym zespołem. W zdecydowanej większości występowali tam piłkarze o białej karnacji. W pierwszym składzie było ledwie 2,3 kolegów o ciemnym kolorze skóry. W innych zespołach proporcje były zupełnie odwrócone.
W tamtym okresie piłka nie była zresztą sportem numer 1 dla białych. Dla czarnych tak. Biali preferowali rugby czy krykiet. Ja starałem się oddzielić od polityki. Nie chciałem się włączać do dyskusji, bo środowisko, w którym się obracałem nie było na tyle obiektywne, żeby opowiadać o całej rzeczywistości. Poza tym wyjazd chciałem potraktować, jako nabranie doświadczenia zawodowego. Widziałem jednak jaka jest sytuacja i trudno nie było wyczuć tej atmosfery entuzjazmu, jaka wtedy panowała w RPA – podkreśla.
Pytam o politykę apartheidu czyli segregacji rasowej. – Nie było tak, że mieliśmy dwie osobne szatnie. Po meczu przebieraliśmy się w tym samym pomieszczeniu, szliśmy pod jeden prysznic i razem piliśmy piwo. Najlepszym przykładem tego, że nie było żadnych podziałów jest to, że zaprosiłem potem swojego klubowego kolegę Noela Sikhosanę, żeby przyjechał grać do Polski. To najlepszy przykład, że na etapie sportu, piłki, młodych ludzi, nie było takiego podziału na „my i wy” wynikającego z powodu koloru skóry – stwierdza Gaszyński.
W pamięci do dziś utkwiły mu spotkania w Soweto. – Kiedy przyjeżdżaliśmy grać z Kaizer Chiefs czy Orlando, to frekwencja na stadionie była gwarantowana. Na trybunach było 70 tys. ludzi, którzy mieli dodatkową radość, że czarni potrafili wygrać z białymi. Ale nie było żadnej agresji w stosunku do nas – podkreśla.
Spotkanie z Grobbelaarem
W Wits University Gaszyński grał razem z późniejszym 45-krotnym reprezentantem RPA, a później także zawodnikiem włoskiego Cagliari czy angielskiego Barnsley Erickiem Tinklerem. – Pamiętam jak dołączył do nas, jako młody chłopak. Chyba akurat dostał pracę w jednym z banków w Johannesburgu. Przyjechał na trening i zaraz po pierwszych zajęciach było „wow”. Było widać, że ten chłopak na pewno się nam przyda. Było widać w nim wielki potencjał. To był samorodny talent – mówi Gaszyński.
Grając w Wits University poznał też inną wielką futbolową gwiazdę sprzed lat. – Jednym z wielkich kibiców klubu był Bruce Grobbelaar, bramkarz Liverpoolu, który niejednokrotnie bywał na naszych meczach. Miałem okazję poznać go osobiście i wielokrotnie z nim rozmawiać. Bardzo leżało mu na sercu bramka, którą przepuścił po strzale Wieśka Wragi głową. Wielokrotnie o tym rozmawialiśmy i wracaliśmy do tych fantastycznych spotkań, które Widzew grał przeciwko Liverpoolowi -w latach 80. – mówi z uśmiechem Gaszyński.
Noel tęsknił za domem
Po rocznym pobycie z dala od domu zdecydował się na powrót. – Z powodu pracy często nie było mnie z najbliższymi. Syn chodził już do pierwszej klasy szkoły podstawowej. Wspólnie stwierdziliśmy, że nasze miejsce jest w Polsce i wróciliśmy – podkreśla.
Przygoda z RPA nie skończyła się jednak na wyjeździe stamtąd. Po powrocie do kraju Robert Gaszyński wrócił do Wisły, gdzie zaczął pracę, jako kierownik drużyny. Wiosną 1991 roku postanowił do Krakowa ściągnąć kolegę z Wits University Noela Sikhosanę. – Pomyślałem, że warto mieć w drużynie kogoś, kto pokaże tą różnorodność kulturową czy sportową, z którą spotkałem się w RPA. Chciałem pokazać, że różnorodność wzbogaca, różnorodność nie jest czymś złym. Noel zgodził się i przyjechał – opowiada o kulisach transferu pierwszego piłkarza z Afryki do Polski.
Sikhosana był Zambijczykiem. Do Polski przyleciał jednak na południowoafrykańskim paszporcie. Ostatecznie w naszej ekstraklasie zagrał tylko jedno spotkanie. W Wielką Sobotę 30 marca 1991 roku wystąpił w meczu Wisły przeciwko Zagłębiu Sosnowiec (1:0). ZOBACZ TEKST DEBIUT NA POLSKICH BOISKACH
- Proszę nie wierzyć w te wszystkie historie, które mówiły, że był to przypadkowy piłkarz. To bzdury! Noel był świetnie wyszkolonym graczem. To był taki typowy playmaker. Pamiętam jego mecz w rezerwach na boisku AGH. Drużyna wygrała sparing 3:0, a on strzelił wszystkie trzy bramki. Po przyjeździe od razu wpadł w normalny rytm treningowy. Szkoleniowcem był wtedy Adam Musiał. Noel nie był przygotowany fizycznie i psychicznie do tego, co zastał na miejscu. To był dla niego szok. Na początku lat 90. niewiele osób mówiło u nas po angielsku. Do tego dochodziła tęsknota za domem, żoną i małym dzieckiem. Starałem mu się pomóc, jak umiałem, ale szybko stwierdziliśmy, że najlepszym rozwiązaniem będzie powrót do RPA do najbliższych. Potrzebował wtedy więcej czasu, żeby pokazać na co go naprawdę stać – wspomina prezes Gaszyński.
Wrzesień 23rd, 2015 at 18:15
[...] który gra na Czarnym Lądzie. Przed nim w RPA w Wits University, w latach 1989-90, występował obecny prezes Wisły Robert Gaszyński. Z kolei w 2004 roku przez kilka miesięcy w tunezyjskim CA Bizertin grał Robert [...]
Listopad 29th, 2015 at 11:03
[...] Prezes Gaszyński jest pierwszym polskim piłkarzem, który zagrał na Czarnym Lądzie. Pod koniec 1989 roku, po zakończeniu gry w Wiśle, wyjechał do RPA na kontrakt. Ale nie piłkarski, tylko jako magister inżynier o specjalności organizator przemysłu. Trafił do firmy, która zajmowała się poszukiwaniem minerałów czy złóż węgla. [...]
Marzec 1st, 2016 at 11:34
[...] Trafił do Krakowa dzięki byłemu bramkarzowi, a jeszcze niedawno prezesowi „Białej Gwiazdy” Robertowi Gaszyńskiemu. W przypadku Noela skończyło się ledwie na jednym występie. Był to mecz przeciwko Zagłębiu [...]
Marzec 13th, 2017 at 09:48
[...] Zamalek rywalizuje z nigeryjskim Enugu Rangers. Inny kairski gigant Al-Ahli gra z Bidvest Wits, gdzie wiele lat temu z powodzeniem występował były bramkarz, a jeszcze niedawno prezes Wisły Rob…, a inny z potencjalnych kandydatów do triumfu TP Mazembe mierzy się z CAPS United, gdzie kilka [...]
Kwiecień 25th, 2018 at 06:39
[...] Pierwszy zagrał w Afryce. Historia Roberta Gaszyńskiego [...]
Kwiecień 22nd, 2021 at 12:52
[...] odkryć całą historię przyjazdu Sikhosany do Polski trzeba się cofnąć do końca lat 80. i do historii właśnie Roberta Gaszyńskiego. Na boiskach ekstraklasy rozegrał 42 ligowe spotkania. Bramkarzem Wisły był przez 10 lat, ale [...]