Nigdy nie jesteś sam
Podczas swoich dziesięciu podróży do Afryki przekonałem się nie raz, że zawsze można liczyć tam na pomoc kogoś miejscowego. I nie ma znaczenia czy jest się na południu, zachodzie, północy czy innym zakątku Czarnego Lądu. Często pomagają osoby spotkane po raz pierwszy w życiu. Tak było na przykład w przypadku Omara Ayadi.
Omar jest administratorem strony Esperance Tunis. To wierny fan najbardziej utytułowanego tunezyjskiego klubu. Podczas swojego ostatniego wyjazdu na finał afrykańskiej Ligi Mistrzów pomagał mi podczas pobytu w Tunisie. Bez jego pomocy ciężko byłoby mi w nocy po meczu Esperance – Al-Ahli dostać się ze stolicy Tunezji do Hammamet, gdzie mieszkałem.
Podobnie było podczas innych wyjazdów do Afryki, do Ghany, RPA, Senegalu, Mozambiku czy Egiptu. O tym więcej w książce „Afryka gola!”.
W Nigerii polegałem z kolei na Vincencie Alumona. Vincent przez kilkanaście lat pracował jako dziennikarz sportowy. Był nawet w Polsce dwa razy. Teraz prowadzi w Nigerii swoją akademię piłkarską Football Academy Abuja, która całkiem dobrze prosperuje. Podczas swojego wyjazdu tam w 2005 polegałem całkowicie na nim. Taka właśnie jest Afryka, będąc tam zawsze można liczyć na pomoc kogoś stamtąd. Często zupełnie bezinteresownie.
Kwiecień 17th, 2014 at 12:33
[...] W lutym 2005 spędziłem w Nigerii prawie miesiąc. Leciałem do Abudży, a potem stamtąd wracałem do domu. Za drugim razem nawet spałem w hoteliku na dworcu, bo tak było wygodnie i tanio. [...]