Wielka kasa dla trenerów
Opłaca się być trenerem piłkarskim. Szczególnie w Afryce. Na kontynencie, gdzie dziesiątki milionów klepią biedę, ledwo wiążą koniec z końcem i żyją z dnia na dzień, futbolowi szkoleniowcy zarabiają tam krocie.
Kontrakt z piłkarską federacją Gwinei Równikowej właśnie co podpisał Henri Michel. To znany francuski szkoleniowiec, który na Czarnym Lądzie ma już ustaloną markę. Był świetny piłkarz „trójkolorowych”, a później też selekcjoner reprezentacji swojego kraju, w Afryce prowadził już kilka narodowych zespołów. Zaczął na początku lat 90. w Kamerunie. Potem przez kilka lat było Maroko, Tunezja, Wybrzeże Kości Słoniowej, w 2007 roku ponownie Maroko. Teraz jest Gwinea Równikowa.
W tym kraju 63-letni Michel ma niewiele ponad rok na zbudowanie zespołu, który zaskoczy wszystkich podczas Pucharu Narodów w styczniu 2012 roku. Przypomnijmy, odbędzie się on na stadionach Gabonu i właśnie Gwinei Równikowej. O sukces nie będzie łatwo, bo przecież futbolowy zespół tego kraju nie liczy się w Afryce. Reprezentacja ani razu nie zakwalifikowała się wcześniej do finałów mistrzostw Afryki, a w rankingu FIFA zajmuje odległą 167 pozycję wraz z Pakistanem.
Henri Michela na pewno skusiły dobre zarobki. Miesięcznie będzie otrzymywał 30 tys. euro. Tyle samo dostanie do podziału grupa jego współpracowników. Francuz na stanowisku selekcjonera zastąpi Paragwajczyka Carlosa Lobo Diarte, który w ostatnim czasie miał problemy zdrowotne.
Co ciekawe kontrkandydatem do objęcia roli szkoleniowca jedenastki „Nzalang Nacional”, taki jest przydomek piłkarskiego zespołu z tamtego kraju, był inny ceniony w Afryce trener – Philippe Troussier. Ten znany z niekonwencjonalnych metod pracy szkoleniowiec przegrał jednak ze swoim krajanem. Po części zdecydowało też to, że Michel zgodził się na to, że podczas okresu obowiązywania kontraktu będzie na stałe mieszkał w Gwinei Równikowej .
Dodajmy, że trenera szukają też w Zimbabawe. Jednym z głównych kandydatów jest Charles Mhlauri. Spotkałem go w styczniu 2006 roku podczas PNA na stadionach Egiptu. Z powodzeniem kierował wtedy ekipą „Wojowników”. Teraz miałby wrócić na dawne stanowisko. Jest jednak jeden problem. Za samo podpisanie umowy z piłkarską federacją Zimbabwe żąda… 200 tys. dolarów. Miesięcznie chce zaś 8 tys. dolarów. To niewiele w porównaniu z Henri Michelem, ale i tak całkiem sporo.
Nic tylko być trenerem w Afryce.
PS. O stanowisko selekcjonera reprezentacji Ghany ubiega się były świetny reprezentant Francji Marcel Desailly. Też mógłby liczyć na spore zarobki.
Luty 14th, 2011 at 16:05
[...] na szeroką skalę przygotowania do tej prestiżowej imprezy. W grudniu selekcjonerem kadry został Henri Michel, który na Czarnym Lądzie pracował już z powodzeniem z wieloma innymi reprezentacjami (Maroko, [...]