Rozmowa z Taribo Westem. Piłkarz, który został pastorem
Był gangsterem na ulicach Lagos, ale potem odmienił swoje życie. Został doskonałym zawodowym piłkarzem, który grał w wielkich europejskich klubach, jak Inter czy Milan. Przez lata był też gwiazdą reprezentacji Nigerii, z którą zdobył olimpijskie złoto na igrzyskach w Atlancie i w której barwach dwukrotnie zagrał na mundialu, we Francji w 1998 i na boiskach Korei i Japonii cztery lata później. Łącznie zagrał w 42 meczach „Super Orłów”. Z Taribo Westem, który jest nietuzinkową postacią i który teraz współpracuje z Nigeryjską Federacją Piłkarską (NFF) rozmawiałem w piątek.
Czego Polscy kibice mogą oczekiwać, jeśli chodzi o reprezentację Nigerii?
- Na pewno agresywności. To coś, co wyróżnia naszą obecną kadrę. W zespole nie ma może jakiś wielkich indywidualności, graczy o których słyszałby cały świat, ale to młody, zgrany zespół, który bazuje na dobrej grze całej drużyny. U chłopaków widać determinację, chęć pokazania się. Walczą od pierwszej do ostatniej minuty, tak, że jak mówię, oczekujcie agresywności i trudnej przeprawy.
Dzisiejsze „Super Orły”, z takimi zawodnikami, jak John Obi Mikel, Victor Moses czy Kelechi Iheanacho w składzie są lepsze od tych z 1998 roku, w których pan grał, a które na mundialu we Francji ograły Hiszpanię czy Bułgarię?
- Dzisiejsza reprezentacja Nigerii nie ma może takich gwiazd, jak wtedy, kiedy grali w niej Jay-Jay Okocha, Nwankwo Kanu, Tijani Babangida, czy Sunday Oliseh, ale to jest młoda i walcząca drużyna, która chce zawojować świat. Będziecie mogli zobaczyć u nich determinację i wielką chęć. Nie mają może wielkiego doświadczenia, ale, jak podkreślam, siła tkwi w zespole. Do tego dochodzi doświadczony selekcjoner (Niemiec Gernot Rohr – przyp. aut.), który wie, jak przygotować drużynę do ważnego meczu czy turnieju.
Właśnie, po złotym medalu olimpijskim na igrzyskach w Atlancie w 1996 roku, do Francji na mundial dwa lata później jechaliście z dużymi nadziejami, tymczasem odpadliście w 1/8 turnieju po porażce z Danią 1:4. Co się stało?
- Prawda jest taka, że pojechaliśmy na mistrzostwa świata nieprzygotowani. Co z tego, że mieliśmy bardzo dobrą reprezentację, z wieloma indywidualnościami w składzie, skoro przed samym mundialem nie pracowaliśmy tak, jako powinniśmy. Trenowaliśmy tydzień czy dwa przed turniejem i to wszystko. Potem, w decydującej rozgrywce zabrakło nam sił, zabrakło odpowiedniego przygotowania fizycznego, które w piłce jest tak potrzebne. Dlaczego tak się stało? W eliminacjach, z dobrym skutkiem, prowadził nas Philippe Troussier. Niestety, przed mistrzostwami nasze futbolowe władze zdecydowały, że kadrę przejmie Bora Milutinović. To na nim spoczywała kwestia przygotowań. Gdyby było inaczej, to na pewno we Francji wszystko potoczyłoby się inaczej. Lekcje i wnioski zostały jednak wyciągnięte. Teraz taka sytuacja już się nie powtórzy. Wiadomo, że mistrzostwa świata, to impreza inna niż wszystkie. Atmosfera, wielkie oczekiwania, napięcie… Nigeria będzie na pewno dobrze przygotowana i pomimo trudnej grupy, jestem przekonany, że będzie dobrze.
Jakie są pańskie oczekiwania przed nadchodzącym mundialem?
- Mimo gry w grupie z takimi rywalami, jak Chorwacja, Islandia i Argentyna, uważam, że stać nas nie tylko na awans do kolejnej rundy, ale i dalej, do ćwierćfinału, a nawet do czołowej czwórki. Mamy młody, perspektywiczny i walczący zespół, który stać na to. Możemy okazać się wielką niespodzianką mistrzostw w Rosji!
Problemem nie tylko Nigerii, ale wielu innych reprezentacji z czarnej Afryki jest obsada pozycji bramkarza. Jak to teraz wygląda w kadrze „Super Orłów”?
- To prawda, jest z tym kłopot. Żaden z trójki Ikechukwu Ezenwa, Daniel Akpeyi i Francis Uzoho nie gra na co dzień w liczącym się europejskim klubie. Ale myślę, że drużyna, w tym nasi bramkarze będą na tyle przygotowani, że nie będzie to stanowiło jakiegoś wielkiego problemu.
Reprezentacja Polski w swoim pierwszym meczu na mundialu spotka się z inną jedenastką z Afryki Zachodniej Senegalem. Kto będzie faworytem?
- Choć macie bardzo dobry, doświadczony zespół, to jednak w starciu z Senegalem nie będzie wam łatwo. To silna drużyna, która w odróżnieniu od Nigerii ma w składzie duże indywidualności, jak choćby Sadio Mane z Liverpoolu. Podobnie, jak Nigeria, też są dobrze przygotowani fizycznie, do tego wielu graczy ma tam duże międzynarodowe doświadczenie. W tym spotkaniu wiele będzie zależało od dyspozycji waszego najlepszego piłkarza Roberta Lewandowskiego. To na nim będzie spoczywał ciężar gry w ofensywie i zdobywanie bramek.
Wielu uważa, że Senegal i Nigerii, to reprezentacje, które prezentują zupełnie inne style gry i nie da się tych dwóch zespołów porównać. Jak jest faktycznie?
- No cóż, Senegal gra piłkę zbliżoną do tej francuskiej, czyli opartej na dobrej technice, kombinacyjnym stylu i grze zespołowej. My z kolei preferujemy bardziej taki niemiecki sposób grania, oparty na świetnym przygotowaniu fizycznym, determinacji. Tutaj jest różnica. Obie reprezentacje są jednak równie mocne i mogą mieć wiele do powiedzenia w zbliżających się mistrzostwach świata.
Grał pan w wielu ligach, w wielu klubach. Miał pan okazję zatknąć się gdzieś z piłkarzami z Polski?
- Hmm… Chyba gdy byłem w Niemczech, w Kaiserslautern, to był tam obrońca z Polski. Solidny, dobry gracz, ale.. nie pamiętam jego nazwiska (chodzi o Tomasza Kłosa – przyp. aut.). W ogóle uważam, że macie i mieliście świetnych zawodników, a z waszą piłką trzeba się liczyć. Tak było w przeszłości, tak jest i teraz.
W reprezentacji Polski grał urodzony w Nigerii Emmanuel Olisadebe. Jak ocenił pan jego decyzję o grze w kadrze Polski?
- Dla niego na pewno była to dobra decyzja. Zobacz tylko, ilu u nas wtedy było dobrych napastników, z Nwankwo Kanu na czele. Ciężko było się wtedy przebić w reprezentacji Nigerii. Wybrał Polskę i dobrze na tym wyszedł. Pamiętam jego bramki strzelane nie tylko dla waszej reprezentacji, ale też dla klubów, w których grał. Zresztą nie on jedyny wybrał grę dla kogoś innego. Wystarczy tylko podać przykład Adebayora, który strzelał bramki dla Togo (urodził się w Lome, stolicy tego kraju, ale jego rodzice byli Nigeryjczykami z plemienia Joruba – przyp. red.).
Pan na boisku słynął nie tylko z nieustępliwej gry w defensywie, ale też z niesamowitych fryzur. Kto układał panu włosy na głowie?
- Sam to robiłem i sam wszystko wymyślałem (śmiech). Co do stylu gry, to byłem szybki i nie dawałem się ogrywać rywalom. Wiedziałem w którym momencie ich wyprzedzić, jak zareagować. Do tego moją mocna stroną była gra w powietrzu. Rywalom trudno było wygrać ze mną pojedynek główkowy.
Zawsze należał pan do bardzo religijnych zawodników, już jako piłkarz miał pan przydomek Pastor. Potem, grając jeszcze w Mediolanie, założył pan swój własny kościół „Shelter in the Storm Ministry”. Dalej związany jest pan z chrześcijańskim, afrykańskim kościołem?
- Tak. Co kilka miesięcy organizuję duże msze. Na tej w Lagos pod koniec kwietnia ma być 10 tysięcy osób. Poprzez tę działalność staram się pomagać tym, którym na ulicy nikt nie pomaga, myślę tutaj o młodych ludziach uzależnionych od narkotyków, związanych z gangami czy wykorzystywanymi seksualnie. Problemem jest to, że rząd nie pomaga mi w działaniach. Uważają, że jestem dość bogaty, żeby z wszystkim sobie radzić, a tak przecież nie do końca jest. Mobilizuję więc ludzi, gdzie się da, w różnych częściach świata. Wykorzystuję swoje kontakty.
Z piłką pan jednak nie zerwał. Od dziennikarzy i swoich przyjaciół z Nigerii wiem, że współpracuje pan z Nigeryjską Federacją Piłkarską.
- To prawda, od dwóch, trzech miesięcy jestem wiceprzewodniczącym „Technical Study Group” przy NFF. Zajmujemy się analizą meczów. Niewykluczone więc, że pojawię się też na meczu w Polsce.
Marzec 20th, 2018 at 12:35
[...] Rozmowa z Taribo Westem. Piłkarz, który został pastorem [...]
Czerwiec 12th, 2018 at 12:32
[...] – Nie mamy może takich gwiazd, jak wtedy, kiedy w zespole byli tacy piłkarze, jak Jay-Jay Okocha, Nwankwo Kanu , Tijani Babangida, Sunday Oliseh czy ja, ale jest młoda i walcząca drużyna, która chce zawojować świat. W ich grze można zobaczyć zacięcie, determinację i wielką chęć. Nie mają może wielkiego doświadczenia, ale, siła tkwi w zespole. Do tego dochodzi doświadczony selekcjoner, który wie, jak przygotować drużynę do ważnego meczu czy turnieju . Mimo gry w grupie z takimi rywalami, jak Chorwacja, Islandia i Argentyna uważam, że stać nas nie tylko na awans do kolejnej rundy, ale i dalej, do ćwierćfinału, a nawet do czołowej czwórki. Mamy młody, perspektywiczny i walczący zespół, który stać na to. Możemy okazać się wielką niespodzianką mistrzostw w Rosji! – mówił mi niedawno Taribo West, były świetny obrońca „Super Orłów”, który w reprezentacji… [...]