Pierwszy mecz na Czarnym Lądzie
Pomysł napisania książki o Afryce chodził mi po głowie już od kilku
lat. Plan był taki, żeby wydać ją przed rozpoczęciem piłkarskich
mistrzostw świata w Republice Południowej Afryki. W czerwcu
i lipcu Czarny Ląd będzie miał przecież swoje pięć minut.
Zacząłem pisać w kwietniu 2008 roku. Trochę to wszystko trwało, ale nie
jest łatwo pogodzić dziennikarskie obowiązku z takim projektem, jak
książka. W końcu udało się wszystko skonczyć, a dzięki Wydawnictwu
Sorus z Poznania publikacja ukaże się na rynku.
Publikacja “Afryka gola! Futbol i codzienność” ma przybliżyć
Czytelnikowi ten wspaniały kontynent w przededniu wielkiego piłkarskiego
święta. Piłka jest dominującym tematem, ale moją ambicją było też
to, żeby mogła po nią sięgnąć osoba, która futbolem interesuje się od
mistrzostw świata do mistrzostw świata czy po prostu ktoś, kogo
fascynuje podróżowanie, a Afryka w szczególności. Na ile się to udało,
to już będzie można ocenić po przeczytaniu książki.
Ja swój pierwszy mecz na Czarnym Lądzie, a konkretnie w RPA, rozegrałem
w listopadzie 1998 roku. Wtedy to po raz pierwszy wyjechałem do Afryki i
połknąłem tego “afrykańskiego wirusa”. Nie, broń Boże nie chodzi o
żadną chorobę, ale o chęć powrotów na ten kontynent.
Nie wiem czy ten pierwszy wyjazd do Afryki był najbardziej udany, ale na
pewno była to fantastyczna przygoda. Wszystko po raz pierwszy: kupno
biletu za ponad 900 dolarów, lot samolotem, no i Kapsztad. Wszystkim
życzę, żeby mieli możliwość lotu do tego miasta położonego u
podnóża Góry Stołowej, wokół którego rozciągają się dwa
Oceany: Atlantycki i Indyjski. Niezapomniane przeżycie!
A ten pierwszy mecz? No cóż, graliśmy na podwórkowym boisku w dzielnicy
Kapsztadu o nazwie Mitchell’s Plain. To miejsce, gdzie mieszkają prawie
sami kolorowi. “Coloured people”, bo tak określano ich w czasach
aparthediu, to mulaci. Wyrzucono ich w latach 60. ubiegłego wieku z
centrum miasta i przemieszczono na dalekie przedmieścia.
Wokół Mitchell’s Plain usytuowane są dzielnice, w których mieszkają
wyłącznie czarnoskórzy obywatele RPA. Dla nich w czasach apartheidu, tym
bardziej nie było miejsca w centrach szykownego i eleganckiego Kapsztadu.
Mecz musieliśmy skończyć przed zmrokiem, bo wieczorem w Mitchell’s Plain
nie jest bezpiecznie. Tam znajomych odprowadza się pod drzwi i czeka, aż
wejdą do domu i zapalą światło.
Ciekawe, jak będzie podczas mistrzostw świata? Gospodarze zapowiadają
szczególne środki bezpieczeństwa. Pierwszy mecz mistrzostw świata na
Soccer Stadium w Johannesburgu już 11 czerwca. RPA zmierzy się z
Meksykiem.
Michał Zichlarz (zich)
Maj 8th, 2010 at 12:55
Pozdrawiam i życzę najlepszego w rozwoju Twojego bloga. Tak Trzymać !
Maj 8th, 2010 at 15:59
Bardzo podobał mi się twój wpis. Tylko tak dalej !.
Maj 8th, 2010 at 16:56
Tez kiedyś ogarniałam podobne rzeczy. Niestety w tej chwili mam już dużo mniej czasu. Szkoda :9
Maj 10th, 2010 at 09:57
Pozdrawiam i zapraszam na moja www.
Maj 10th, 2010 at 10:00
Bardzo podobał mi się twój wpis. Jedynie tak dalej !.
Maj 10th, 2010 at 10:02
Pozdrawiam i powodzenia z nowymi wpisami na bloga!.
Maj 16th, 2011 at 14:33
Hej, bardzo fajnie się czyta twojego bloga.
Kwiecień 23rd, 2020 at 09:55
[...] był mojemu pierwszemu meczowi na Czarnym Lądzie. Było to w listopadzie 1998 roku w Kapsztadzie, gdzie zaczęła się moja przygoda z Afryką i z afrykańskim futbolem. Pewnie nie było niczego, gdyby nie Clyde, mój przyjaciel z Mitchell’s Plain, na którego [...]