Sami nie mają, a innym dają
Wielkie poruszenie w Zimbabwe. Jeden z najbardziej zapuszczonych gospodarczo krajów Afryki w ostatnich latach, ma zamiar eksportować energię elektryczną do sąsiedniej Republiki Południowej Afryki w trakcie najbliższych mistrzostw świata. Problem w tym, że w czerwcu i lipcu na południowej półkuli panuje zima, więc zapotrzebowanie na energię znacznie wzrasta, a Zimbabwe samo boryka się z ogromnymi brakami prądu…
„Power cuts”. Ten kto spędził w Afryce trochę czasu wie, jak uciążliwe mogą one być dla mieszkańców. Spędzasz czas w podrzędnym hotelu, jesteś w domu, a tu nagle ni stąd, ni zowąd wyłączają prąd. Nie ma go przez godzinę, dwie, pięć czy dziewięć. Tu nie ma żadnej reguły.
Najgorzej jest w tropiku. Przychodzi noc, gasną światła, nie działa klimatyzacja, a powietrze z godziny na godzinę gęstnieje. Jest ciepło, duszno. Człowiek chciałby wyjść na zewnątrz, ale nic nie widać, a poza tym tam jest jeszcze gorzej, niż w choć trochę wychłodzonym pokoju. Na włączenie prądu czeka się wtedy, jak na zbawienie.
Tragicznie pod tym względem jest nie tylko w Zimbabwe, ale też w innych krajach Czarnego Lądu. Ja doświadczyłem „power cuts” w Nigerii i Senegalu. W tym pierwszym kraju za dystrybucję energii odpowiada „Nigerian Electric Power Authorit”. Nie dba ona o mieszkańców kraju. Mało tego, jest tam podobnie, jak w Zimbabwe. W Nigerii non stop brakuje energii elektrycznej, ale jest ona za to eksportowana do Beninu czy Nigru. Nic więc dziwnego, że skrót NEPA został przez mających duże poczucie humoru Nigeryjczyków przekształcony na „Never Expect Power Again” czyli „Nigdy nie oczekuj energii ponownie”.
W Senegalu nie jest lepiej. Swego czasu podczas towarzyskiego spotkania z Norwegią w 2006 roku zgasły jupitery na stadionie w Dakarze i mecz nie został dokończony. I tam i w Nigerii do normalnego funkcjonowania konieczny jest własny generator.
Wracając do Zimbabwe i RPA. W kraju organizatora mundialu też coraz częściej zdarzają się przerwy w dostawie energii elektrycznej. Gospodarze mistrzostw wolą się zabezpieczyć. Stąd decyzja o imporcie elektryczności od sąsiada. Co ciekawe samo Zimbabwe sprowadza energię z Mozambiku. To jest właśnie prawdziwa afrykańska rzeczywistość.