Korespondencja z Tunezji. Pamiętają o naszych szkoleniowcach
Obecnie próżno szukać naszych piłkarskich trenerów w zagranicznych klubach. O Afryce już nawet nie wspominam. A przecież nie są to aż tak odległe czasy, kiedy polskich trenerów chciano zatrudniać na potęgę. No ale wtedy nasz futbol coś znaczył. Dziś? Każdy widzi, jak jest. W jednym w wcześniejszych wpisów dał znać, że na konferencji przed meczem w finale afrykańskiej Ligi Mistrzów pomiędzy Esperance Sportive de Tunis, a Al-Ahli pojawił się wątek polski. Dziś więcej na ten temat.
W Tunezji Polacy mieli, i w sumie nadal mają markę. Pamięta się tutaj o tym co zrobili. Narodowy zespół „Orłów Kartaginy” prowadziło aż trzech polskich szkoleniowców. Nie ma drugiego takiego kraju na świecie, gdzie by naszych trenerów zatrudniano częściej. Zaczął Ryszard Kulesza. Trener z Warszawy prowadził reprezentację Tunezji w latach 1981-83. Potem był Antoni Piechniczek. Twórca sukcesów naszych piłkarzy w latach 80. pracował z reprezentacją z Afryki Północnej w latach 1988-89. Poprowadził Tunezyjczyków na Olimpiadzie w Seulu. W końcu przez cztery lata z „Orłami Kartaginy” pracował też Henryk Kasperczak. Z wielkimi sukcesami zresztą. W 1996 roku prowadzony przez niego zespół wywalczył drugie miejsce w Pucharze Narodów w RPA, a potem awansował do mundialu 1998 we Francji.
Naszych trenerów świetnie pamiętają też w najbardziej utytułowanym tunezyjskim klubie czyli Esperance. Sam się o tym przekonałem w Tunisie. Pracowali tutaj z sukcesami trener Piechniczek, Władysław Żmuda i Zdzisław Podedworny. Pytałem o nich trenera EST Nabila Maaloula.
- Trudno nie pamiętać takiego szkoleniowca, jak Antoni Piechniczek. Ja miałem z nim przyjemność wspólnie trenować przez trzy lata. To był naprawdę dobry trener. Potem był jeszcze Władysław Żmuda i Zdzisław Podedworny. Wszyscy oni pomogli naszemu klubowi zrobić kilka kroków do przodu w futbolu. Wiele się od nich nauczyliśmy. Szczególnie jeżeli chodzi o taktykę – mówił Maaloul.
Polacy zdobywali mistrzowskie tytuły i puchary kraju. – W Esperance byłem prawie dwa lata. Z ogromnym sentymentem wspominam pracę w klubie z Tunisu, bo mieliśmy wtedy naprawdę mocny zespół. Grał w nim też Nabil Maaloul, którego pamiętam jako inteligentnego rozgrywającego. Mam też satysfakcję, bo kiedy drużyna w 1994 roku zdobyła swoje pierwsze klubowe mistrzostwo Afryki ówczesny prezes stwierdził, że duża w tym moja zasługa, bo przygotowałem tą drużynę – opowiada z rozrzewnieniem Zdzisław Podedworny, który w Esperance był w latach 1991-93.
Listopad 19th, 2012 at 19:19
[...] Korespondencja z Tunezji. Pamiętają o naszych szkoleniowcach [...]
Grudzień 3rd, 2015 at 14:08
[...] Piechniczek pozytywnie pisze też o Nabilu Maaloul. To były świetny piłkarz, a potem równie dobry szkoleniowiec. Ja miałem z nim okazję rozmawiać w listopadzie 2012 roku w Tunisie. [...]