Polski klub ma kibiców nawet w zambijskim buszu
- W dniu awansu Górnika rozgrywaliśmy mecz ligowy, który niestety przegraliśmy 1 do 2. Co ciekawe w naszym buszu mamy Wi-Fi, więc mogłem śledzić na bieżąco wynik spotkania. Oczywiście nie jest to na tyle dobry Internet, żeby oglądać mecze na żywo, ale skróty już jak najbardziej – mówi o swojej afrykańskiej pracy młody salwatorianin Artur Zając.
Pochodzi z Tarnowskich Gór, a konkretnie Rept Śląskich. W maju zeszłego roku przyjął święcenia kapłańskie w Trzebini. – Będąc małym chłopakiem chciałem zostać księdzem i wyjechać w przyszłości na misje do Afryki. Ksiądz salwatorianin pochodzący z mojej rodzinnej parafii, przyjaciel moich rodziców, kilka lat spędził na misjach w Tanzanii, jako rektor naszego seminarium w Morogoro. Często przyjeżdżając na urlop i odwiedzając naszą rodzinę opowiadał o misjach w Afryce. Imponowało mi to i chciałem, tak jak on, w przyszłości wyjechać na misje. Przed święceniami prowincjał, czyli przełożony naszego zgromadzenia zakonnego pyta, gdzie chciałbym pracować jako ksiądz, gdzie bym się widział. Czasem ustosunkowuje się wraz ze swoją radą i pozytywnie rozpatrują nasze marzenia. W moim przypadku tak właśnie było. Nasze zgromadzenie zakonne otworzyło nową placówkę misyjną w Zambii i brakowało im drugie księdza, aby rozpocząć misję. Zgłosiłem się – opowiada zakonnik Artur Zając.
Msza święta raz na dwa miesiące
Jak wygląda jego życie na Czarnym Lądzie? – Trafiłem do wioski Mungu. Moje życie w buszu w wiosce jest bardzo różnorodne i bogate w nowe doświadczenia. Miejsce, w którym pracuję nigdy nie było parafią, tylko przynależało do parafii w Kafue, to większe miasteczko, stąd duszpasterstwo dopiero się rozwija. Msza święta w Mungu, gdzie mieszkam, zanim tutaj przyjechaliśmy, była zaledwie raz na dwa miesiące. Muszę znać się na wielu rzeczach, o które w Polsce nie musiałbym się zbytnio martwić, chodzi na przykład o budowlankę – tłumaczy śląski salwatorianin.
Jest nie tylko zapalonym kibicem Górnika, ale i… piłkarzem! – Jeżeli chodzi o piłkę nożną, to staram się w miarę możliwości, jeżeli tylko pozwala mi na to czas, chodzić na treningi. W niedzielę odbywają się ligowe mecze, w których czasem grywam, jak mam taką możliwość. Styl gry mocno różni się od naszego w Polsce. Często jest to gra indywidualna poszczególnych zawodników. Mianowicie, jak ktoś jest już 30 metrów od bramki, to strzela nie patrząc, że można podać koledze obok, którego nikt akurat nie kryje. Ciężko przyzwyczaić się, że chłopaki z drużyny podają piłkę koledze wokół którego jest kilku obrońców, mając obok siebie innego, wolnego. Często są to górne piłki, mało gra się ziemią – opowiada o specyfice gry w Zambii Artur Zając.
Prośba o klubowy sprzęt
Górnikowi kibicuje od czasu studiów w seminarium. – Ksiądz Salwatorianin, który był moim wychowawcą w seminarium, jest zagorzałym kibicem Górnika. Zabierał mnie czasem na mecze do Zabrza. Tak to się zaczęło – podkreśla.
Niewykluczone, że podczas letniego pobytu w domu, zawita na Stadion im. Ernesta Pohla i zobaczy któreś z ekstraklasowych spotkań 14-krotnego mistrza Polski. Być może uda się też na nawiązanie znajomości z klubem i pomoc w zdobyciu sprzętu sportowego, a w szczególności koszulek. – Te które chłopaki maja, są w bardzo kiepskim stanie. Rozmawiałem z trenerem i powiedział, że nawet z używanych bardzo się ucieszą – mówi Artur Zając SDS.
Lipiec 6th, 2017 at 19:45
Jak poinformowało Wolverhampton, Carl Ikeme cierpi na białaczkę.
Lipiec 7th, 2017 at 10:33
FIFA bardzo długo zastanawiała się nad podjęciem decyzji, ale ostatecznie na dzień przed ostatnią kolejką pucharową zawiesiła Sudan w prawach członka. To oznacza, że Al-Merrikh oraz rewelacja Pucharu Konfederacji Al-Hilal El Obeid odpadają z rozgrywek. A wydawało się, że ten jeden raz obejdzie się bez dyskwalifikacji…
Sierpień 11th, 2017 at 14:49
[...] trenera Marcina Brosza, trening pierwszej drużyny obserwował śląski salwatorianin Artur Zając. Pisałem już o nim kilka tygodni temu. Ten pochodzący z Tarnowskich Gór ksiądz jest zapalonym kibicem Górnika. W Mungu, gdzie jest na [...]