Afrykański piłkarz 25-lecia: dziesiątka Piotra Koźmińskiego
O wytypowanie swojej „10” w plebiscycie na „Afrykańskiego piłkarza 25-lecia” poprosiłem Piotra Koźmińskiego. To dziennikarz Super Exspressu i reporter UEFA.com. Od lat obserwuje naszą ligę, a z wieloma piłkarzami z Czarnego Lądu rozmawiał nie raz. Na pierwszym miejscu postawił na Emmanuela Olisadebe, na kolejnym Kalu Uche. Wspomina, że niewiele brakowało, a wziąłby się za napisanie biografii „Oliego”. To byłoby coś! Choć na pewno nie łatwe zadanie. Wiem co mówię, bo w Nigerii w 2005 roku próbowałem dotrzeć do jego rodziny, ale bez powodzenia.
Co ciekawe, w swoim zestawieniu wysoko umieścił Moussę Yahayę. Po Pawle Czado z katowickiej Gazety Wyborczej, to kolejny dziennikarz, który docenia napastnika z Nigru.
Przy tej okazji chciałem też mocno Piotrkowi podziękować. Na Twitterze tak rozkręcił dyskusję na temat plebiscytu i wyborów, że teraz nie nadążam z liczeniem głosów. Ci, którzy są najwyżej w klasyfikacji, zbliżają się do granicy 300 punktów (za pierwsze miejsce 10 pkt., za drugie – 9 itd.). Plebiscyt mocno się rozkręcił, a przez to będzie jeszcze bardziej reprezentatywny.
Przypomnę, że głosować można do końca kwietnia, wysyłając swoje propozycje na mojego e-maila: zich2@interia.pl, poprzez komentarz na blogu, poprzez Facebooka czy Twittera, bo taki głos też otrzymałem. Lista wszystkich afrykańskich piłkarzy, którzy przez 25 lat grali w u nas, do zobaczenia tutaj: WYBIERAMY PIŁKARZA 25-LECIA
DZIESIĄTKA PIOTRA KOŹMIŃSKIEGO
1. Emmanuel Olisadebe – pewnie piłkarsko najlepszy z rozpatrywanych graczy był Kalu Uche, ale patrzę na to szerzej – impakt jaki miał Oli na polską piłkę był ogromny. Wiadomo, historyczna sprawa, pierwszy czarnoskóry reprezentant naszego kraju, historia na pierwsze strony gazet. Piłkarsko też się broni. Jego rozpoznawalność była/jest o wiele większa niż innych rozpatrywanych tu piłkarzy (razem wziętych). Dopóki kolana wytrzymywały, za granicą też radził sobie nieźle. Dlatego u mnie pierwsze miejsce. Zawsze działał na moją wyobraźnię, lubię takie nietypowe historie. Kilka lat temu miałem nawet pisać jego biografię, sprawa się przesunęła, ale może jeszcze kiedyś wrócimy do tego projektu.
2. Kalu Uche – to była fantastyczna Wisła, a Uche był jednym jedną z jej głównych gwiazd. Oczywiście, był zgrzyt, kiedy nie chciał wrócić z Afryki, ale na jego klasę to nie wpłynęło. Umiejętności potwierdził w lidze hiszpańskiej, strzelał gole, i to kilka, zarówno Realowi jak i Barcelonie. Przez wiele lat dobrze sobie radził, zwiedził kawał piłkarskiego świata,wszędzie zdobywał gole. A jego piłkarska kariera tak naprawdę zaczęła się w Polsce, a to zawsze miłe. Kiedyś mówił mi, że na koniec kariery znów mógłby tu zagrać, ale pewnie tak sie nie stanie. O ile pamiętam, teraz gra w…. Indiach.
3. Razack Traore – jeden z najlepszych graczy Lechii w ostatnich latach, a sporo się tam piłkarzy przewinęło. Do dzisiaj żałuję, że nie gra w polskiej lidze, on sam był chętny, nawet już grając w Turcji, do powrotu, czy do rozmów z Legią. Nie wyszło, więc chyba już nic z tego nie wejdzie. A ostatnio Razack błyszczy w Konyasporze, więc pewnie tam zostanie przez jakiś czas.
4. Kenneth Zeigbo – grał króciutko, ale porwał wielu kibiców polskiej ligi. Pamiętam, że mecze oglądało się głównie dla niego. Szkoda, że nie wytrzymały kolana. To mogła być piękna kariera…
5. Prejuce Nakoulma - “Prezes” potrafił wygrywać mecze polskiej ligi w pojedynkę, też szkoda, że nie został u nas (jakieś tam rozmowy z Legią były podobno). Ale piłkarsko niezły gracz, poza tym pokonał ciekawą drogę od niskiej polskiej ligi na jej szczyt i jeszcze wyżej – za granicę.
6. Moussa Yahaya – ehhh ten Moussa, do dzisiaj mozna w necie znalezc artykuly hiszpanskiej prasy, gdzie pisano, że Real Madryt przymierzał się do ściągnięcia go ze swojego satelickiego klubi – Albacete. Dla mnie sentymentalna historia, moja pierwsza dziennikarska rozmówka z obcokrajowcem to byl wlasnie wywiadzik z Yahayą, gdy przyszedł do Sokoła Tychy. Dobry gracz, choć mógł wyciągnąć z kariery dużo więcej. Ostatni raz spotkałem się z nim w 2006 roku, w Warszawie, gdzie opowiadał mi o swoim alkoholizmie. Ciekaw jestem co się z nim teraz dzieje.
7. Takesure Chinyama – jedyny afrykanski król strzelców polskiej ligi, więc choćby za to należy mu sie miejsce. Szkoda, że wyjechał z Polski, mógł tu chyba jeszcze pograć. Teraz wraca, sam jestem ciekaw jak ten powrót będzie wyglądał.
8. Dickson Choto – grał długo i równo, zdobywał z Legią laury, więc miejsce w dziesiątce mu się należy. Udanie wprowadził też do zespołu z Ł3 Chinyamę.
9. Norman Mapeza – jako pierwszy Afrykańczyk sprawdził się w Polsce na tyle, że stał się bohaterem spektakularnego transferu – do Galatasaray Stambuł. I za to miejsce musi tu mieć.
10. Costa Nhamoinesu – podobna droga jak Nakoulma – od małego polskiego klubiku do dużego. Na lewej obronie bardzo dobry, potem sukcesy ze Spartą Praga. W sam raz na 10 miejsce.